2014/05/03

Lotte's PEPERO (빼빼로) vs Glico's POCKY (ポッキー)!

Wydaje mi się, że odkąd firma Lotte wypuściła na rynek swoje paluszki czekoladowe, pomiędzy dwoma koncernami trwa ciągła walka o to, które są lepsze.
Oczywistym na pewno jest fakt, że Glico było pierwszym koncernem, które zaczęło produkować te paluszki i nie powinno nikogo dziwić, że pomysł został skopiowany przez Koreańczyków.
Pepero na swoim opakowaniu umieszcza informację "SINCE 1983" sugerując, że już od tak dawna wypuszcza na rynek swoje paluszki. Informacja jest jak najbardziej prawdziwa, ale Pocky są produkowane już od 1966 roku, więc 17 lat dłużej. Nie pozostaje więc nic, jak tylko stwierdzić, że jest to swoisty plagiat. Paluszki jednak dużo różnią się od siebie, więc okazuje się, że Koreańczycy mimo zaczerpnięcia pomysłu od Japończyków, mają swoją własną recepturę.
Niestety do porównania używam klasycznych Pocky oraz orzechowych Pepero, ponieważ aktualnie nie posiadam tych w wersji klasycznej. Ale te różnice uchwycone będą jedynie na zdjęciu, bo moje porównanie opieram na wcześniejszym doświadczeniu tych smaków.





Po pierwsze trzeba przyznać, że słodycze wyglądają tak jak na obrazku (mają nawet prawie ten sam rozmiar). Są zapakowane w dodatkową folię, co mi się na przykład nie podoba, ponieważ mogłyby być tylko w folii, jest to moim zdaniem niepotrzebne zużycie kartonu, ale oczywiście duże koncerny w ten sposób zwiększają walory zewnętrzne (prestiż) oraz zabezpieczenie pałeczek. Mimo, że obydwa opakowania przyleciały do mnie z daleka, to żadna sztuka w obydwu opakowaniach nie była złamana, ani jedna!

Przejdźmy już do smaku! Smakują mi obydwa warianty, to na pewno.
Na zdjęciu widać jednak różnice w kolorach czekolady. W wersji klasycznej Lotte również pokryła pałeczki jasną czekoladą. I tu łatwo odczuć różnicę w smaku, Pocky są pokryte deserową czekoladą, a Pepero słodszą i delikatniejszą jej wersją. Co nie zmienia faktu, że Pocky smakują wyśmienicie. Ja jako fan ciemnej czekolady jestem w pełni usatysfakcjonowana zagryzając.



Co do szczegółów... jak widać wyżej Pepero są nieco grubsze, ale jest ich wagowo mniej w samym opakowaniu, co ilościowo jest około 10 sztuk różnicy.


Jeśli teraz spodziewacie się wyłonienia zwycięzcy z tego pojedynku, to muszę was zasmucić - faworyta nie ma. Obydwa rodzaje pałeczek mi naprawdę smakują. Nie potrafię się zdecydować, które preferuję. Lubię zarówno mleczną czekoladę, jak i deserową. Ze swojej strony naprawdę polecam orzechowe Pepero Peanut & Chocolate.

Próbowaliście już tych paluszków? Jak wam smakowały?
Macie porównanie pomiędzy tymi dwoma markami?
Nie mieliście nigdy wcześniej okazji?
Wprawdzie Polska oficjalnie nie dystrybuuje żadnego z tych produktów, ale możecie je dostać na pewno we Wrocławiu i kilku innych polskich miastach.
Obydwie marki oferują wiele wariacji tych pałeczek w najróżniejszych smakach - stałych i sezonowych.
Aktualnie jako nowość pojawiły się truskawkowe. Na stronach internetowych producentów można pooglądać wszystkie dostępne smaki.
Jeżeli macie inne informacje o tych słodyczach lub markach, zapraszam do dyskusji i wymiany spostrzeżeń w komentarzach.

2014/04/14

Marcowe DENKO.




1. Ziaja, oliwkowy żel oczyszczający, cera sucha i normalna.
2. ISANA, olejek pod prysznic do mycia ciała z pantenolem.
3. ISANA, kokosowy krem pod prysznic, wersja mini.
4. Joanna Naturia, peeling myjący z grejfrutem, wygłądzający.
5. Biocura, krem na noc - anti aging, do każdego rodzaju skóry.
6. Malwa, Tibetan Energy, nawilżający krem do rąk i paznokci.


2014/03/06

Natura Shop - kosmetyki rosyjskie - zakupy online.

Dzisiaj odebrałam przesyłkę od sklepu Natura Shop.

Zakupiłam cztery produkty, są to kosmetyki rosyjskie:
1. Pervoe Roshenje, Bajkal Herbals, odżywka regenerująca do włosów zniszczonych i łamliwych.
2. Pervoe Roshenje, Bajkal Herbals, odżywka "objętość i siła" do włosów cienkich i delikatnych.
3.Pervoe Roshenje, Bajkal Herbals, krem na dzień do cery suchej wrażliwej.
4. Fitokosmetik, glinka biała anapska z jonami srebra.



Poza zawartością, czyli tym co zamówiłam, chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na inne szczegóły. List polecony ekonomiczny, ale raczej większość z nas nazwałaby to paczką, prawda?


Tak czy siak, teraz trzeba to odpakować. No i się zaczęło... Odwinęłam jakieś 4-5 warstw taśmy pakowej. To była jakaś masakra. Odklejam i odklejam, a tu nadal wszędzie taśma. I kiedy już dotarłam do kartonu, wyjęłam kosmetyki, również mocno zabezpieczone taśmą, aż nazbyt. Taśma była z każdej strony, serio. Samo odpakowanie tego wszystkiego zajęło mi jakieś 20 minut! No i o co mi tak właściwie chodzi, nie? No więc, zapewne większość z was po prostu wzięłabym nożyczki, nóż, cokolwiek i szybko przedarła te "dodatki" i wrzuciła do śmietnika. Ale ja segreguję wszystkie odpady, dlatego aby oddzielić karton i folie od taśmy musiałam ją po prostu oderwać w całości. Co nie zmienia faktu, że osoba, która pakuje zamówienia w Natura Shop mogłaby "wrzucić na luz" z tymi zabezpieczeniami. Bo abstrahując od mojego zużytego czasu, to pakowanie tego przy użyciu tylu materiałów jest po prostu nieekologiczne i nie pasuje do nazwy sklepu, który się do natury odwołuje.

I na koniec mały apel do każdej osoby, która to czyta: Używajcie mniej syfiastych materiałów, kiedy cokolwiek pakujecie. Używajcie opakowań, kopert, folii bąbelkowych kilka razy, jeśli nadają się do ponownego użycia. Jeśli nie to po prostu je wyrzućcie, ale do odpowiedniego pojemnika - papier lub plastik. To tak niewiele nas kosztuje, a wiele zmienia, naprawdę.
Bądźmy bardziej eko! 

2014/03/01

Biocura - Anti Aging - krem na noc z kompleksem retinolu, lipidami z awokado i koenzymem Q10.


Trafiłam na ten krem zupełnie przypadkiem robiąc zakupy spożywcze w dyskoncie Aldi. Szybki look na skład i informację o cenie oraz aktualne zapotrzebowanie na dobry krem na noc - zakupione!
Nigdy wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi, ani też o nim nie słyszałam, jednakże nie żałuję tego zakupu, a poniżej opisuję dlaczego!


Pierwsze co chcę zauważyć jeśli chodzi o kartonowe opakowanie to jego nienaganna wielkość. W końcu opakowanie bez niepotrzebnych wypełniaczy - balkoników i pobocznych kawałków kartonu, aby tylko dodać mu na wielkości tu i ówdzie. Niby to drobny szczegół, ale jednak ciężko teraz kupić kosmetyk, który nie posiada takiego opakowania. Tak więc - słoiczek mieści się akuratnio w swoim kartoniku.

Z informacji na pudełku możemy szybko zauważyć, że produkt posiada certyfikat ÖKO-TEST - sehr gut, oraz Stiftung Warentest - gut (więcej informacji o tych certyfikatach na stronach oficjalnych).
Co więcej mogę dodać? Opakowanie jest bardzo schludne w stonowanych odcieniach bieli i niebieskiego, bardzo przypadło mi to do gustu. Wszystkie informacje są bardzo czytelne, a producent zadbał o to by były one w języku polskim bezpośrednio na nim, a nie na osobnej naklejce.
Znajdziemy informację. że kremik został wyprodukowany w Niemczech, co, sama nie wiem dlaczego, ale budzi we mnie swoiste zaufanie.


Klasyczna pojemność: 50 ml. Szklany słoiczek z plastikową pokrywką jest wypełniony po brzegi białą kompozycją, która była uprzednio zabezpieczona folią aluminiową. Bardzo ten słoiczek lubię, mam słabość do matowych opakowań!


Do sedna! Co w tym kremie polubiłam, a czego nie?
Konsystencję mogę opisać jako bogatą, jest to mimo wszystko krem na noc. bardzo dobrze się wchłania. Na skórze mojej suchej twarzy wchłonął się naprawdę szybko, ale to klasyka w moim wykonaniu. Zawsze mam w takim przypadku tendencję do wklepywaniu dużych ilości kremu, myśląc że ta "wchłonięta" już część nie wystarczy, haha. Nie pozostawia żadnych mocno tłustych placków, więc na poduszce na pewno też nie zostanie.
Już po pierwszym zastosowaniu, nazajutrz rano zauważyłam, że skóra jest przyjemnie napięta i nieprzesuszona. Nie odczułam, i do tej pory nie odczuwam żadnego dyskomfortu stosując ten krem. Nie uczulił mnie, nie miałam żadnego wysypu z jego powodu, ani żadnych zaczerwienień. Obawiałam się trochę tego retinolu, ale naprawdę wydaje mi się, że nie zapycha.
Właściwie to nie wiem czy znam jakieś wady tego kremu... Zważywszy na jego cenę, naprawdę nie mam czego krytykować. Kończę pierwsze opakowanie i na pewno kupię kolejne, a może nawet skuszę się o jego wersję na dzień.

I na koniec prezentuję również skład (dość obszerny, ale nie taki diabeł straszny). Jestem mega alergiczką z przeokropnie wrażliwą skórą, a nic mi nie zaszkodził.


Pojemność: 50 ml.
Cena: 9.89 PLN.

Czy ta recenzja skłoniła Cię do sprawdzenia tego kremu w swoim Aldiku?
A może stosowałaś go wcześniej i miałaś inne odczucia? Proszę podzielcie się waszą opinią!

2014/02/16

Fruttini Body Scrub - Peeling do ciała.

Na co dzień nie widzę marki Fruttini w sklepach, więc kiedy zobaczyłam ten peeling na półce w drogerii, wrzuciłam go do koszyka z zakupami. Dopiero w domu zaczęłam się zastanawiać co mnie skłoniło do tego, żeby go zakupić... Karteczka z napisem "Promocja"? Cóż, kolejny pochopny zakup w życiu kobiety.


Na pewno czynnikiem, który mnie skusił na zabranie tego peelingu do domu było kolorowe opakowanie i oczywiście kokos z bananem! Bo opakowanie rzeczywiście jest całkiem przyjemne dla oka, a kokosek kusi od pierwszego wejrzenia.


Po otwarciu od razu czuję rażącą po nosie sztuczność tego zapachu. To jednak częste zjawisko w wielu kosmetykach myjących, więc nie szczególnie mnie dziwi. Zapachy jednak, mimo że sztuczne, potrafią pachnieć bardzo ładnie, ale ten przy samym wąchaniu wprost z butelki jest bardzo średni. Może zmienię zdanie przy użyciu zgodnie z przeznaczeniem - wodą?

Post będzie update'owany w niedalekiej przyszłości.



2014/01/05

Hejka!

Witam bardzo serdecznie w moim postanowieniu noworocznym -  prowadzeniu bloga internetowego.

Bloga prowadziłam już wcześniej, ale w pewnym momencie stopniowo przestałam go uzupełniać o nowe wpisy, aż wszystko umarło śmiercią naturalną. Teraz, po latach, wracam do blogowania i mam nadzieję, że będę aktywnie prowadzić te stronę.

Mam bardzo dużo zainteresowań, informacji i wiedzy, którą chcę się dzielić z innymi, czyli z wami! Więc mam nadzieję, że przyszłość tego bloga będziemy budować wspólnie i nadamy mu odpowiedni tor.

Planuję pisać o wielu sprawach i poruszać dużo tematów, testować kosmetyki, pokazywać moje popisy kulinarne, ciekawostki DIY i odkrycia codzienności. Oczywiście wszystkie posty z upływem czasu zostaną posegregowane do odpowiednich "etykiet", co ułatwi poruszanie się w tym bałaganie.

Lubię bardzo detaliczne fotografie z klasycznym motywem rozmycia, więc tych zdjęć należy spodziewać się w postach. Często jednak bawię się zdjęciami, i pojawi się tu wiele innych tworów, niekoniecznie udanych. Dlatego proszę o wszelkie sugestie na temat ekspozycji.

Przyjmę wszystko (okay, prawie wszystko) na klatę!

Zapraszam do czytania i obserwowania. Poznajmy się bliżej!